Logo OMI
Aktualności
Przetłumacz tę stronę:

Ostatnie wiadomości

News Feed

Archiwum wiadomości


Najnowsze wideo i audio

Więcej wideo i audio>

Siostry Dominikańskie w Iraku walczą jako uchodźcy

Sierpnia 26th, 2014

1924370_10204517809287292_4869790629238207762_nDzielimy się tymi wiadomościami od Adrian Dominican Sisters z USA o dominikankach w północnym Iraku, które są teraz uchodźcami. Siostry zapytały: „Proszę, podziel się listem z innymi ludźmi. Niech świat usłyszy wołanie ubogich i niewinnych ”. (Pobierz PDF listów)

Pierwsza wiadomość została otrzymana w sobotę, opisując trudną sytuację uchodźców po atakach ISIS. Drugi e-mail pojawił się niedługo później od siostry Lumy, opisując przerażającą podróż, w której jedna z sióstr przemierzała kilometry poza punktami kontrolnymi Erbil na Równinie Niniwy, aby uratować swoich starszych rodziców, którzy uciekli z Qaraqosh i zostali utknięci z małymi jedzenie lub woda nad brzegiem rzeki Al-Khazi.

Wasze modlitwy i wsparcie są głęboko doceniane.

Oto listy wysłane z Iraku:

Email od Siostry Marii, OP

Re: Sytuacja w Iraku

Data: sierpień 23, 2014

Szanowni Państwo,

W dalszym ciągu dzielimy się z wami naszą codzienną walką, mając nadzieję, że nasz krzyk dotrze do świata. Jesteśmy jak ślepiec z Jerycha (Mark 10: 46-52), który nie miał nic do wyrażenia, ale jego głos, prosząc Jezusa o litość. Chociaż niektórzy ignorowali jego głos, inni słuchali i pomagali mu. Liczymy na ludzi, którzy będą słuchać!

Weszliśmy w trzeci tydzień przemieszczenia. Rzeczy poruszają się bardzo powoli, jeśli chodzi o zapewnienie schronienia, jedzenia i potrzeb ludziom. Na ulicach wciąż żyją ludzie. Nadal nie ma zorganizowanych obozów poza szkołami, które są wykorzystywane jako ośrodki dla uchodźców. Niedokończony, trzypiętrowy budynek został również wykorzystany jako ośrodek dla uchodźców. Ze względu na prywatność rodziny w tych niedokończonych budynkach stworzyły pokoje z wykorzystaniem plastikowych arkuszy UNHCR. Te miejsca wyglądają jak stajnie. Wszyscy się zastanawiamy, czy jest jakiś koniec w zasięgu wzroku? Doceniamy wszelkie wysiłki podjęte w celu zapewnienia pomocy wysiedleńcom. Należy jednak pamiętać, że dostarczanie żywności i schronienia nie jest jedyną niezbędną rzeczą, której potrzebujemy. Nasza sprawa jest znacznie większa. Mówimy o dwóch mniejszościach (chrześcijańskiej i jeżedyjskiej), którzy stracili ziemię, domy, dobytek, pracę, pieniądze, niektórzy zostali oddzieleni od swoich rodzin i bliskich, a wszyscy są prześladowani z powodu swojej religii.

Nasi przywódcy kościelni robią wszystko, aby rozwiązać ten problem. Spotkali się z przywódcami politycznymi, prezydentem Iraku i Kurdystanem, ale inicjatywy i działania tych przywódców politycznych są naprawdę powolne i skromne. Właściwie wszystkie spotkania polityczne nie doprowadziły do ​​niczego. Do tej pory nie podjęto decyzji w sprawie obecnej sytuacji przesiedlonych mniejszości. Z tego powodu zaufanie do przywódców politycznych zmniejszyło się, jeśli w ogóle istnieje. Ludzie już nie mogą tego tolerować. To jest zbyt ciężkie. Wczoraj młody człowiek powiedział, że woli umrzeć niż żyć, bez godności. Ludzie czują, że pozbawiono ich godności. Jesteśmy prześladowani z powodu naszej religii. Nikt z nas nigdy nie myślał, że z tego powodu będziemy mieszkać w obozach dla uchodźców.

Trudno uwierzyć, że dzieje się to w 21st wieku. Zastanawiamy się, co dokładnie się dzieje. Czy to kolejny plan lub porozumienie o podziale Iraku? Jeśli to prawda, przez kogo i dlaczego? Dlaczego wydarzenia podziału Bliskiego Wschodu, które miały miejsce w 1916, są teraz powtarzane? W tym czasie była to kwestia polityczna, za którą płacili niewinni ludzie. Oczywiste jest, że są grzeszni, przebiegli ludzie dzielący teraz Irak. W 1916 straciliśmy siedem naszych sióstr, wielu chrześcijan zginęło, a więcej zostało rozproszonych. Czy to tylko okoliczność, że ponownie stajemy w obliczu tego podziału, czy jest to celowe?

Jednak walka jest nie tylko w obozach, z wysiedleńcami. To, co wydarzyło się w naszych chrześcijańskich miastach, które zostały ewakuowane, jest jeszcze gorsze. IS wymusili z domów tych, którzy nie opuścili swoich miast do nocy sierpnia 6th. Wczoraj siedemdziesiąt dwie osoby zostały wyparte z Karakosh. Jednak nie wszyscy przybyli; ci, którzy przybyli zeszłej nocy, byli w nieszczęsnym stanie. Pieszo musieli pokonać rzekę Al-Khazi (dopływ Wielkiego Ząb), ponieważ most został zniszczony. Nad brzegiem rzeki wciąż jest niewiele. Nie wiemy, kiedy dotrą do Erbilu. Zależy to od sytuacji i negocjacji między Peszmergą a IS. Są ludzie, którzy poszli po starszych i tych, którzy nie mogli chodzić. Jedna z naszych sióstr poszła zabrać rodziców i opowiedziała jej historię. Inna kobieta powiedziała, że ​​została oddzielona od męża i dzieci i nic o nich nie wie; są prawdopodobnie wśród innych, którzy są na drugim brzegu, lub mogą być wśród zakładników wziętych przez IS. Również trzyletnia córka została zabrana z kolan matki i nie wie nic o niej. Nie wiemy, dlaczego IS wysyłają ludzi z Karakosh, ale słyszeliśmy od tych, którzy właśnie przybyli, że IS przynoszą beczki do Karakosh i zawartość jest nieznana.

Ponadto znamy cztery rodziny chrześcijańskie, które utknęły w Sinjar od ponad trzech tygodni; prawdopodobnie kończy im się jedzenie i woda. Jeśli nie otrzymają pomocy, umrą tam. Obecnie nie ma z nimi kontaktu i nie ma możliwości negocjowania z IS.

Jeśli chodzi o naszą społeczność, wiemy, że nasz klasztor w Tel Kaif jest używany jako siedziba IS. Wiemy też, że weszli do naszego klasztoru w Karakosh. Ci, którzy niedawno przybyli, stwierdzili, że wszystkie święte obrazy, ikony i ustawy są niszczone. Krzyże zostały zdjęte ze szczytów kościołów i zostały zastąpione flagami IS. To nie tylko w Karakosh i Tel Kaif. W Baqofa jedna z naszych sióstr usłyszała, że ​​sytuacja jest spokojna, więc wróciła z kilkoma osobami, żeby dostać lekarstwo. Odkryła, że ​​klasztor został przeszukany; wszystko było otwarte i porozrzucane po pokojach. W chwili, gdy weszli do klasztoru, trzy bomby uderzyły w miasto. Wyszli natychmiast.

Oprócz tego, co dzieje się z chrześcijanami, wczoraj, piątek 22nd, szyicki zamachowiec-samobójca i bandyci zaatakowali sunnicki meczet Abou Mussaba w wiosce pod kontrolą rządu irackiego w prowincji Diyala pozostawiając 68 martwych. To bolesne słyszeć, że ludzie giną podczas modlitwy. Jeśli chodzi o media i informacje prasowe, ta masakra przyćmiła to, co dzieje się z chrześcijanami na Nineveh Plain. Obawiamy się, że nasza walka stanie się naszą własną sprawą i nie będzie już miała wpływu na świat.

W końcu musimy powiedzieć, że ludzie tracą cierpliwość. Tęsknią za wszystkim w swoich rodzinnych miastach: kościołach, dzwonach kościelnych, ulicach i okolicy. To dla nich bolesne słyszeć, że ich domy zostały okradzione. Chociaż kochają swoje miasta, większość ludzi myśli teraz o wyjeździe z kraju, aby mogli żyć w godności i mieć przyszłość dla swoich dzieci. Trudno mieć nadzieję w Iraku lub zaufać kierownictwu kraju.

Proszę, zachowajcie nas w swoich modlitwach.

Siostry Dominikanki Świętej Katarzyny ze Sieny-Iraku

PS Podziel się listem z innymi osobami. Niech świat usłyszy wołanie ubogich i niewinnych.

E-mail od siostry Luma, OP:

We wcześniejszym liście [powyżej] wspomniano, że jedna z naszych sióstr dominikanek (s. Hanaa) poszła po rodziców z brzegu rzeki Al-Khazir. Odbierając telefon w 6: 00 jestem w piątek rano 22nd od jej starszych rodziców, dowiedziała się, że zostali wypędzeni z Karakosh ze swoją krwawą siostrą. Samochód odwiózł ją ze swoim siostrzeńcem z Ankawy na ostatni punkt kontrolny opuszczający Erbil. Potem musieli iść milami, by dotrzeć do brzegu rzeki; mieli szczęście, że jej siostra nadal miała przy sobie telefon komórkowy, w przeciwieństwie do innych osób w karawanie. Musiała pokonać dwie piaszczyste rampy, które oddzielają Kurdystan od Nineveh Plain. Te rampy zostały umieszczone w ostatnich tygodniach dla ochrony. W końcu znalazła rodziców w bardzo złym stanie. Jej siostra była rózgą, która wspierała rodziców. Widząc rodziców, dowiedziała się od matki, że na ziemi jest kobieta i jej mąż, a mężczyzna miał umrzeć. Czekały nawet trzy psy, które zginęły. S. Hanaa dała im trochę wody i umieściła je w wozach budowlanych, które znaleźli w pobliżu. Pchnęli ich aż do punktu kontrolnego w Erbil, gdzie czekał na nich samochód, jak s. Hanaa wezwała księdza proszącego o wodę i pomoc. Zajęło jej siedem godzin, aby wrócić i zabrać rodzinę.

Jesteśmy ogromnie dumni z naszej siostry, Hanyi, i dziękujemy Bogu za jej odwagę. Następnego dnia, kiedy s. Hanaa była w stanie opowiedzieć swoją historię, bardzo smutno było widzieć ją tak przytłoczoną z powodu przerażenia, którego doświadczyła. To było dla niej druzgocące, że nie mogła pomóc więcej ludzi, ponieważ było już po 10: 00 pm i było zbyt ciemno, aby ktokolwiek mógł poszukać ludzi. Wróciła z nadzieją, że będzie mogła wrócić następnego dnia (sobota) i pomóc pozostałym.

W sobotę nie było śladu, gdzie byli inni. Jednak ludzie się nie poddawali. Krewny jednego z tych, którzy zginęli, poprosił muzułmańskich przyjaciół w okolicy, aby ich szukali, ale nie mogli ich znaleźć aż do niedzielnego poranka 24th. Kiedy ich znaleźli, zabrali ich do domu i nakarmili. Przez dwa dni byli bez jedzenia i pili wodę z rzeki, gdy byli zagubieni. Muzułmańscy mężczyźni, którzy ich znaleźli, byli w stanie połączyć się z rodzinami tych ludzi i poprowadzić ich do wioski Jamacor, aby znaleźć ludzi. Przybyli do Ankawa - Erbil sejf w niedzielę na 2: 00 pm. Przeżyli dwie przerażające noce na otwartej przestrzeni. Psy i wilki obserwowały ich całą noc, a najmłodsi z nich (65 lat, brat jednej z naszych sióstr) spędzili noc zbierając kamienie i rzucając nimi w te zwierzęta, aby odeszli.

 

Powrót do początku